Skocz do zawartości

język angielski wśród specjalistów BHP?!


patryk

Rekomendowane odpowiedzi

Piotr odpowiedz jest skomplikowana i troche filozoficzna - czego nie lubisz przeciez ;)
Poprostu lubie to co robie w tej firmie... jeszcze :)

Poza korzysciami o jakich wspominalem wczesniej widze jeszcze jedna - teraz po audycie prawnym mi sie przypomnialo.
Jak przeszkolic obcojezycznych Managerow ?
Okazuje sie, ze nie jest latwo w naszym kraju zorganizowac szkolenie dla pracodawcy czy osob kierujacych pracownikami po angielsku - o japonskim nie wspomne. Znalazlem firme, ktora to zrobi ale pod warunkiem, ze oplacimy tlumacza. Koszt takiego szkolenia wiec wzrasta.
Bylem kiedys na szkoleniu kiedy wlasciciel firmy szkolacej podjal sie prowadzenia w obcym jezyku. Piekna prezentacja, notatki po angielsku - problem powstal gdy jeden z Wlochow zadal pytanie. Chodzilo o cos czego po angielsku ten Pan nie mial zapisane w notatkach.
...wole to zrobic sam.

Odnośnik do odpowiedzi

Mnie jedno zastanawia w całej tej sprawie. Skoro w Polsce nie ma dostatecznie genialnych dyrektorów/prezesów, to może Ci geniusze, którzy są importowani na teren kraju, a których nie stać na tłumacza mogliby się szybciutko nauczyć języka?
Bo z punktu widzenia organizacji pracy chyba lepiej jak jeden genialny zagraniczny dyrektor nauczy się języka (i kultury organizacyjnej) a nie jak całe kierownictwo będzie się uczyć jego języka, byle móc mu wytłumaczyć, że to co on wie nie przystaje do polskich przepisów?

Cała ta sytuacja trąci trochę dulszczyzną. Przywieziony często w teczce dyrektor dostaje wielokrotność pensji polskiego odpowiednika, nie uczy się języka, bo nie potrafi się nauczyć - zresztą przyjeżdza tu tylko "na zesłanie", bo nie załapał się na lepszą fuchę w siedzibie firmy... po czym cały zespół kierowniczy i część pracowników uczy się dla jednego człowieka języka, bo ten oszczędza kilka tysięcy złotych miesięcznie na tłumacza i tłumaczenie dokumentów...

Odnośnik do odpowiedzi

Darek to nie na tym rzecz polega.
Koncerny wysylaja "swoich" Managerow, Prezesow itp bo to ich firma. Dopiero po wielu latach, kiedy - ich zdaniem - tubylcy sobie radza bez nich, przekazuja im najwyzsze stanowiska.
To normalne zjawisko. I nawet nie chodzi o to, ze uwazaja ze sa lepsi. Uwazaja, ze to ich firma, ich pieniadze i musza komus przekazac tajemna wiedze sukcesu.
Zwykle tacy ludzie zostaja na 2-3 lata. Nasi Japonczycy ucza sie polskiego. Ale nim sie go naucza na tyle dobrze by rozumiec to nadchodzi ich czas odjazdu. Wracaja do swojego kraju i co im przychodzi z zapytania "przepraszam, zgubilem sie. moze mi Pani powiedziec gdzie stacja ?"

Odnośnik do odpowiedzi

Ależ ja wiem, że zanim się nauczą to wracają oraz, że to jest ich firma i chcą mieć kontrolę. Problem z tą wiedza tajemną, którą ma przekazać polega na tym jak ma się komunikować... co z tego, że będzie geniuszem w swojej branży, skoro nikt go nie będzie rozumiał?
Poza tym jeśli firmę stać na wysłanie kilku pracowników na takie polskie zesłanie, to doprawdy nie rozumiem czemu nie stać na tłumacza. Jak się sensownie nad tym zastanowić, to chyba dobry bhpowiec z angielskim i tak zarabia więcej? Inna kadra też. Nie mówiąc o bhapowcach gadających po japońsku. I jeszcze jedno - jak tłumaczy się z japońskiego na angielski i potem z angielskiego na polski... to cóż, jakość tej wiedzy jest nader wątpliwa.

Odnośnik do odpowiedzi

Nikt nie przeczy, że znajomość języka jest korzystna. To oczywista oczywistość ;-) Z drugiej strony należy mieć na względzie zakres wiedzy z jakiej pracownik ma być specjalistą. Bo możemy dojść do sytuacji, gdy będzie potrzeba tłumaczy-bhpowców albo poliglotów-bhpowców.

Z drugiej strony często wiedza "zachodnia" wcale nie jest specjalnie bardziej odkrywcza niż polska... no, ale z pewnością modniejsza dla niektórych :-D

Odnośnik do odpowiedzi

Witam wszystkch
Coraz ciezej kazdemu specjaliscie obyc sie bez znajomosci jezyka angielskiego. Dotyczy to zwlaszcza inzynierow i im pokrewnych zawodow. Firmy chca sie chwalic miedzynarodowymi certyfikatami, wspolpracowac z zachodnimi lub wschodnimi firmami. Klienci np. z dalekiego wschodu tez musza sie dostosowac bo jezyk angielski nie jest dla nich ojczysty - wiec praca w tym jezyku to nie jest zadna fanaberia ale wypracowanie sposobu komunikacji.
Korzystanie z tlumaczy moze ulatwia sprawe ale na pewno nie rozwiazuje problemow. Po pierwsze trzeba ich niestety poprawiac (wiem z wlasnego doswiadczenia) wiele rzeczy, po drugie mamy swoje terminy - przeciez czesto zdarza sie ze cos musi byc zrobione na "wczoraj" i co wtedy - posylac po tlumacza?
Nie powinnismy sie wzbraniac przed jego uzywaniem - jest na tyle prosty, ze mozna go opanowac dosc szybko. Myslac w skali globalnej najlepiej jak kazdy opanuje swoj ojczysty jezyk i angielski i nie bedzie wtedy klopotow z komunikacja. Powinno sie to rowniez tyczyc Niemcow i Francuzow majacych generalnie kompleksy jezykowe (moja subiektywna opinia).

Odnośnik do odpowiedzi

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...